O mnie

Jestem osobą, która przez stresującą pracę za biurkiem oraz nieumiejętne uprawianie sportu, nabawiła się zwyrodnień kręgosłupa. Druga ciąża przyszpiliła mnie do łóżka, prawie przestałam chodzić. Ostatnie 3 lata spędziłam na podróżach między gabinetami lekarzy, którzy mówili mi, że wszystko ze mną ok. Podobno zwyrodnienia, jakich się dorobiłam, posiada większość kobiet w moim wieku. Ponad 3 lata nieziemskiego bólu, trauma pourazowa, w końcu stany depresyjne. Brak optymistycznej wizji przyszłości – według lekarzy mam wziąć ibuprom. Wymyślam, nic mi nie jest.

Historia o mnie i Nordic Walking

Najtrudniejsze były spacery i zabawy z córeczką. Krótkie wypady dookoła bloku, a potem 2 godziny na płasko żeby odleżeć ból. Żadnych tańców, noszenia na rękach, czy podrzucania do góry. Ruch sprawiał mi dyskomfort, byłam w ciągłym napięciu, chronicznie zdenerwowana i wyczerpana. Marsze z kijami najwięcej na 2 kilometry i koniec. Ledwie wdrapywałam się na 2 piętro po treningu. Doszłam do ściany. Nie mogłam się przemieszczać, tańczyć, uprawiań seksu, uprawiać sportu. Wyglądem zaczęłam przypominać hipcia.

Wybuchałam złością, płaczem i śmiechem naprzemiennie. Panicznie bałam się przyszłości. Zaczęłam siebie nienawidzić, bo nie mieściłam się już w żadne ubrania. Nie wyobrażałam sobie, że mając 30 parę lat, będę kaleką. W dodatku nie wierzyłam, że mój ból pojawia się znikąd. Tylko co z tymi lekarzami? Za chwilę wysiadły mi ręce i kolana. Zaczęły znowu boleć stopy. Uwierzcie mi, poznałam skrajność w której człowiek myśli tylko i wyłącznie o uśmierzeniu bólu, będąc gotowym prawie na wszystko. Mój umysł trzymał się świadomości tylko dzięki małej istocie, która zrodziła się z mojego ciała. Uczepiłam się macierzyństwa, by nie zwariować. By nie odejść od zmysłów – choć nie wiem, czy jednak tego progu nie przekroczyłam…

Szczęście w nieszczęściu, stało się coś, co uruchomiło lawinę dobrych wydarzeń

Światełko w tunelu ujrzałam na Youtube. Powiedziałabym, że przypadkiem (choć w nie nie wierzę), Google wyszpiegowało moje wyszukiwania i algorytm wyrzucił na Youtube filmy o manipulacji kręgosłupa Marka Purczyńskiego.
Chwilę przed 2 ciążą jeździłam dość aktywnie na rowerze górskim. Treningi, jakie zaliczałam kilka razy w tygodniu, były prawdziwym testem dla ciała i psyche. Jeździłam z prawdziwymi zapaleńcami, ludźmi z różnych zakątków, o różnej specjalności zawodowej. Biorąc pod uwagę charakter treningów, na spotkaniach pojawiali się także sportowcy oraz ludzie z kręgów medycznych. Wielokrotnie poruszaliśmy tematy dotyczące pracy mięśni, zasobów ciała, działania organizmu. Pamiętałam, że specjalistyczne ćwiczenia oraz masaże, mogą rozpędzić niejedną kontuzję. W sumie z tego powodu zainteresowałam się Nordic Walking kilka lat wcześniej, robiąc uprawnienia instruktora, by dowiedzieć się wszystkiego o tej dyscyplinie.

Po nitce do kłębka, przy pomocy wskazówek Marka Purczyńskiego oraz Patryka Sobotki, doszłam do tego jak poprawić mój stan

Zalecenia uzupełniałam treningami Nordic Walking. Nie bez znaczenia jest fakt, że w mojej rodzinie istnieją uwarunkowania genetyczne, które prowokują wiotkość mięśni, osteoporozę oraz masę innych rzeczy uprzykrzających życie wraz z wiekiem. Moje 3 starsze siostry bardzo często narzekały na podobne przypadłości, ja z racji lepszej kondycji i odstającego od nich wieku, nie łączyłam się z nimi w bólu. Wspomniana ciąża po 30 uwydatniła powyższe „wady fabryczne” i się rozkręciło.

Problemy z kręgosłupem zaczęły się u mnie w 2012 roku. Praca za biurkiem, masa napięcia i stresu, zbyt długa rama roweru. Fix-mix, który zaowocował migrenami, bólem oczu oraz niedowładem rąk. Przeszłam zapalenie odcinka lędźwiowego kręgosłupa, aż po szyjny. Przez miesiąc nie mogłam założyć skarpet i butów, schylać się i siadać. W pracy zero wydajności, brak zdolności do robienia czegokolwiek. Kiedy stan zapalny został zaleczony, utrzymywały się dolegliwości migrenowe i problemy z rękami. Wtedy zaczęłam interesować się Nordic Walking, bo jasne stało się dla mnie, że mam problem z kręgosłupem. Koledzy od roweru poinstruowali mnie, że mam zbyt duży rower i prawdopodobnie stąd moje kłopoty.

Po zmianie roweru i regularnych treningach Nordic Walking sprawa przycichła. Mimo to wyraźnie czułam, że w odcinku szyjnym kręgosłupa dzieją się dziwne rzeczy. W drugiej ciąży prowadziłam treningi Nordic Walking jeszcze do 5 miesiąca. Później pojawiły się powikłania, z powodu których musiałam częściej leżeć. Teoretycznie mogłam chodzić, było to jednak trudne w realizacji. Stopy puchły tak bardzo, że każdy krok powodował obrzydliwy ból. Z braku możliwości ruchu, zajadania problemów zaczęłam tyć. Do całości rozkwitł ból kręgosłupa, który jak wszyscy mówili „jest całkiem normalny w ciąży, przecież jestem po 30 i przytyłam”.

Przetrwałam do porodu

Dwa miesiące walczyłam o ruchomość w biodrach, byłam kompletnie zablokowana i przykurczona. Nadmierna masa ciała nie ułatwiała sprawy. Stres związany z pracą i małym dzieckiem, a przede wszystkim trudne wydarzenia, które niebawem pojawiły się w moim życiu, znowu położyły mnie do łóżka. Jak czytałaś/eś wyżej – trwało to 3 lata. Ból zrobił się tak nieznośny, że nie można było mówić o zwykłym przeciążeniu czy nadwadze.
Wszystko stało się jasne, kiedy podczas codziennego rolowania pleców coś mi się przestawiło i weszło na swoje miejsce. Przypomniało mi się, że przecież jest coś takiego, jak manipulacja kręgosłupa. Wtedy właśnie trafiłam na filmy terapeutów Marka Purczyńskiego oraz Patryka Sobotki. Byłam w domu! Zblokowanie, które czułam to nic innego, jak mikro przemieszczenia dysków międzykręgowych.

Rezonans całych pleców, wykazał mocne skrzywienie na prawą stronę i liczne wysięki płynu rdzeniowego. Uciski na nerwy i przemieszczenie krążków. Jasnym stało się dla mnie, że zadziałały czynniki genetyczne, osłabienie mięśni, wyszły stare urazy, pojawiły się nowe. Wzdłuż linii mięśni idących równolegle do kręgosłupa miałam kamienie. Każdy z nich bolał tak, jakby mnie ktoś przypalał rozgrzanym żelazem. Jest to nic innego jak przykurcz mięśni i skatowana powięź, która nie może pracować prawidłowo. Upośledza przez to pracę ciała. Mikro przestawienia między kręgami blokowały prawidłowy zakres ruchu moich pleców, rąk oraz głowy. Jak się później okazało problem miałam także z nogami.

Słuchając panów Purczyńskiego i Sobotki doszłam do wniosku, że mam podobny problem, który opisują

Samobadanie potwierdziło moje przypuszczenia. Daremny trud szukać usługi na NFZ – lekarze w przychodniach nie uznają wartości terapii manualnej, jest dla nich oszołomska i uzależnia – jak rzekła jedna pani doktor. Okazało się, że w mojej okolicy jest świetny fizjo, więc umówiłam wizytę. Nie powiem, żebym jechała uskrzydlona, bałam się jak diabli – przecież gość będzie mi skręcał kark! Zabieg wydawał się być przerażający. Może dlatego, że oddajesz się w ręce kogoś, kogo nie znasz, a on wygina twoje ciało jak podekscytowana 3-latka nową lalkę Barbie.

Chrupot i strzelanie kości było słychać nawet za drzwiami gabinetu. Ze strachu i stresu nie mogłam się rozluźnić, a każdy efekt dźwiękowy zabiegu pogłębiał moje obawy – gość mnie zaraz uszkodzi! Mimo wszystko, już pierwsze nastawienie spowodowało ulgę. Odblokowało mi klatkę piersiową. Tego chrupnięcia się nie zapomina. Ręce odzyskały władzę, a głowa jakby lżej się poruszała. W noc po zabiegu czułam się dziwnie, budziłam się, bo kołysało mnie jak na łodzi. Przez kolejne dwa tygodnie bardzo bolały nogi. Ewidentnie zmienił się środek ciężkości, a ze skrzywienia kręgosłupa nie pozostało nic. Uwierzycie?!

Pierwsze spotkanie z profesjonalistą oko w oko

Lekarz, u którego zrobiłam terapię, był nie tylko fizjo, ale też lekarzem ortopedą. Wyjaśnił mi, że najprawdopodobniej genetyka i hormony doprowadziły do wiotkości ciała. Moje stawy nie stawiały oporu, a mięśnie jakby spały. Wystarczyło, że nieodpowiednio ułożyłam się na rolce do maskowania, a kości znowu się przestawiały. Postanowiłam, że wprowadzę regularne treningi Nordic Walking, by w naturalny sposób wzmocnić swoje mięśnie, przez to więzadła i stawy. Pana Wojtka wycałowałabym po rękach, gdyby na to pozwolił. Zdjął mi z pleców ból, który dźwigałam 3 lata, a żaden lekarz nie miał ochoty się nad tym pochylić. Terapia podziałała, regularne ćwiczenia wzmocniły mnie na tyle, że wróciłam na rower.

Ihaaaa! Szaleństwo i nowy sezon przede mną!

Kolejny mocny trening i w odcinku lędźwiowym wypadł dysk. Było to w czerwcu, a pan Wojtek miał urlop. Totalna porażka, bo mieliśmy wprowadzony stan epidemii, mogłam pomarzyć o pomocy na SORze. Zresztą wizja szpitala przerażała mnie dodatkowo, bo wokół szalało wariactwo z kwarantanną, a my mieliśmy małe dziecko. W desperacji obdzwoniłam wszystkich terapeutów od pleców, ale żaden nie miał czasu. W końcu trafiłam z polecenia do p. Andrzeja w Legionowie.

Przyjął mnie w ciągu 30 minut. Czujesz, jakiego miałam stracha? O ile wcześniej bolały mnie plecy, teraz nie mogłam chodzić, a ból przeszywał mnie w pół, jakby ktoś dźgnął mnie włócznią. Czułam, że to bardzo poważne, a ktoś obcy ma mnie masować bez prześwietlenia? Bałam się najbardziej, że przestanę chodzić. Że może będzie potrzebna operacja, a czas nie jest ku temu najlepszy. Po wszystkim, co przeszłam, byłam spanikowana i dosłownie obfajdana. Znowu wykończona bólem.

To był najbardziej bolesny masaż w moim życiu

Typowy masaż sportowy, który miał za zadanie rozmasować powięź i mięśnie. Pan Andrzej nastawił mój kręgosłup bez manipulacji całego ciała, a dodatkowe zabiegi sprawiły, że z gabinetu wyszłam prawie wyprostowana. Jeszcze przez 3 dni miałam na siebie uważać, a ból słabł z dnia na dzień. Po tygodniu doświadczyłam czegoś, co zwane jest normalnością, a o czym już zapomniałam… otóż okazało się, że mam większą ruchomość miednicy, a moje pośladki znowu prezentują się okazale!

Przeanalizowałam sytuację i stwierdziłam, że już pierwsza manipulacja kręgosłupa powinna być uprzedzona porządnym masażem powięzi. No bo jak inaczej nastawiać kręgi, jeśli masz dookoła usztywniony gorset z mięśni? Ciało jest przykurczone i twarde jak skała. Ten zabieg zwrócił mi prawie całą moją parę i ruchomość, jaką znałam sprzed lat. Niestety pozostała duża nadwaga, z którą walczę do dziś.

Wystartowałam ze 100 kg. Walczę dalej. Jednak moje plecy są wolne od bólu, a ja mogę z każdym dniem rozwijać zasięg swoich możliwości. W dalszym ciągu muszę uważać, mam dyskopatię, a kręgosłup jest osłabiony. Najważniejsze jest to, że każdego dnia pokonuję nadwyrężoną psychę, która broni się nawet przed dobrym bólem treningowym.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Chcę się z Tobą podzielić efektami swojego zaniedbania. Sytuacja, która mnie całkowicie przerosła była bodźcem, by w końcu zmierzyć się ze sobą, swoimi słabościami, uwarunkowaniami i psyche. By pamiętać o tym, że higiena życia jest jedną z najważniejszych czynności, jakie możemy sobie dać każdego dnia. Dlatego dbaj o siebie, ćwicz! Rób to dobrze i prawidłowo. Nie odkładaj treningu na później, bo jesteś zmęczona po pracy, bo nie masz nastroju… bo dzieci płaczą.

Przychodząc na moje treningi masz pewność, że zrozumiem Twoje problemy zdrowotne, wątpliwości i okażę Ci dużo ciepła. Byłam po tamtej stronie lustra. Znam wszystkie obawy związane ze zdrowiem, znam także wiele procesów, które wynikają z naszych słabości. Masz jak w banku moc motywacji!
#TerazJa!

treningi nordic walking warszawa cert

Masz pytania, chcesz ze mną trenować? Napisz. Śmiało!

[wpforms id=”17070″]