Co to jest trening?

Wiki mówi:

Trening sportowy – proces polegający na poddawaniu organizmu stopniowo rosnącym obciążeniom, w wyniku czego następuje adaptacja i wzrost poziomu poszczególnych cech motorycznych. Pojęcie treningu obejmuje także naukę nawyków ruchowych związanych z daną dyscypliną sportu. Poprzez odpowiedni trening połączony z właściwym odżywianiem można również kształtować pewne cechy morfologiczne np. zwiększać masę mięśniową czy redukować poziom tkanki tłuszczowej.

Ja może o tej nauce nawyków? Bo właśnie do tego najtrudniej przekonać człowieka i uświadomić mu, że żyjąc w świecie konsumenckim musi dokonywać świadomych wyborów znacznie częściej, że musi być czujny na agresywne kampanie producentów żerujących na naszych kompleksach.

U większości swoich klientów obserwuję opór przed propozycjami zmian. Ba! nawet przed sugestiami dotyczącymi sposobu treningu, jedzeniu czy odpoczynku. Jesteście uparci i nie chcecie niczego zmieniać, a to dlatego, że Wasz mózg się po prostu zapierdział!

Najczęstszym zjawiskiem z jakim się stykam w pracy z Wami jest spontaniczny zryw. Co to takiego? A przypomnij sobie, jak ostatnio naszły Cię myśli i silne postanowienie, że już od jutra, już od teraz zabierasz się za siebie, by zgubić te 4 kilo albo po prostu chcesz o siebie dbać i że będziesz wstawać rano albo nie, nie! Wieczorem będzie najlepiej, jak już dzieci pójdą spać i mąż zasiądzie przed komputerem mając dobytek na oku, ja sobie czmychnę, może Hanka spod 7 ze mną pójdzie i tak się doprowadzimy do stanu używalności, bo już mnie ten kark tak łupie… Kręgosłup boli, a lekarz powiedział, że albo ruch albo za kilka lat będzie źle…

Brzmi znajomo? Słyszałam od Was różne wersje ale mniej więcej zawsze chodzi o to samo. Jak wygląda dalej historia? Proszę bardzo:

– dryn, dryn…

– tak słucham?

– dzień dobrrryyyyy, a bo ja, a bo znalazłam Pani numer na takiej stronie o Nordic Walking w internecie, a ja muszę ćwiczyć, czy można się zapisać na trening?

– witam Panią/Pana, oczywiście w czym mogę pomóc?

– a bo ja mam skoliozę no i byłam u lekarza, no i mi powiedział, że ja powinnam coś ze sobą robić ale NIE MOGĘ BIEGAĆ ANI ĆWICZYĆ NIC BARDZO OBCIĄŻAJĄCEGO (o jak bardzo się boję wysiłku i bólu treningoweg0, o jak bardzo jestem leniwa i nie chce mi się), NO I POWIEDZIAŁ, ŻE MOGĘ ZACZĄĆ UPRAWIAĆ NORDIC WALKING. Czy Pani oferta jest aktualna?

– tak, oczywiście – czy chciałaby się Pani nauczyć techniki czy umówić się na plan treningowy?

– oczywiście najpierw nauczyć tego marszu, a potem chętnie z Panią pochodzę, bo ja taka samotna jestem, a Kryśce to nie zawsze się chce, no i nie mam z kim, a wie Pani jak to samemu, brak motywacji i do kogo się odezwać nie ma…

– tak, tak, doskonale Panią rozumiem…

Mniej więcej tak wygląda pierwsza z Wami rozmowa. Śpieszę napisać, jak wygląda praktyka.

…po trzech treningach, gdzie opanowujecie już mniej więcej co z czym się je przychodzi na wykręty:

– oj ten ostatni trening to taki ciężki był.

– nie, po prostu wyszliśmy poza strefę komfortu i zrobiliśmy normalny krok treningowy. Nordic Walking to nie pukanie kijkami o ziemię w rytmie wesołego spacerku tylko normalny trening dający super rezultaty, gdzie możesz dostosować wysiłek wkładany w marsz pod siebie i zużyć się tak, jak masz na to ochotę danego dnia. A żeby zgubić to brzucho to wybacz ale musisz się spocić.

– no tak ale mnie tak nogi bolą, ręce bolą, ogólnie jestem wyprany/a.

– to kryzys, pierwszy z wielu. To efekt zapierdzenia mózgu i tyłka przez ostatnie kilka lat. Musisz to sobie uświadomić i przez to przejść, potem będzie lepiej. Najlepiej o tym nie myśl za dużo, weź chłodny prysznic i zajmij się obowiązkami, reszta przyjdzie sama.

– no dobra, zobaczę jak to będzie.. dzisiaj się położyłam o pierwszej, wczoraj też późno, no i pizzę zjedliśmy w pracy po 21…

– przykro mi, że tak się czujesz ale musisz sobie uzmysłowić, że nastolatką już nie jesteś, a Twoje życie teraz to nie życie studenta w akademiku. Jeśli chcesz się „jakoś” czuć, musisz odpoczywać, dostosować sen do potrzeb organizmu oraz wysiłku włożonego w życie codzienne, musisz się dobrze odżywiać i nie mówię tu o diecie królów tylko o prostym bilansie.

– no tak ale wiesz, jakie to trudne, czasu się nie ma, siły myśleć o tym wszystkim, a co dopiero wdrażać jakieś wariackie pomysły o dietach… mój mąż/żona nie lubi tego, czy tamtego, dzieci jedzą co innego… nie mam czasu gotować tylko dla siebie, wymyślać, nie chce mi się już jak wrócę z pracy, bo mam wszystkiego dość.

Wiemy już, że to w stu procentach kryzys przed zmianami, reakcja organizmu na ruch, dotlenienie. Na pewno nie wiecie i nigdy się nad tym nie zastanawialiście ale nasz mózg w ciągły sposób nas oszukuje. Nasza podświadomość zaadaptowana do danego trybu życia nie ma najmniejszej ochoty niczego zmieniać podrzucając nam przez lata masę wymówek, niepotrzebnych zajęć, a przede wszystkim łasa jest na dopaminę, którą kombinuje sobie po procesie zażerania problemów.

Bardzo trudno przekonać taką osobę do tego, że właśnie popadła w kryzys i żeby się nie poddawała. Że to minie i żeby nie przerywała. Że nie musi na razie podejmować wielkich wyzwań i planów, chodzi jedynie o codzienną porcję ruchu – nawet wejściu po schodach na 4 piętro – to także coś!

A zbilansowana dieta? Ten termin także przeraża, a chodzi jedynie o regularność posiłków i rozbicie ich na niewielkie porcje w których warto ująć trochę warzyw, mięsa oraz owoców. Wystarczy jeść śniadanie, obiad, kolację w międzyczasie dwa dodatkowe posiłki i dużo pić (najlepiej nie samej wody) i to tyle. Nie trzeba odmawiać sobie tłuszczyku z mięsa, nasz organizm go potrzebuje, aby wchłaniać witaminy i minerały oraz żeby mieć energię, a pod warunkiem, że ćwiczycie i jecie regularnie nie będzie niczego odkładał, bo nie będzie miał potrzeby chomikowania, jak to ma miejsce w przypadku głodzenia się.

Wracając do spontanicznego zrywu – to błędne koło, która osobiście przechodziłam nie jeden raz. Dostajemy zrywu najczęściej wmawiając sobie jakąś dyscyplinę, że to będzie dla mnie odpowiednie, że takie super. Zasypujemy się wewnętrznym dialogiem nad pozytywami danej dyscypliny, napalamy… zaczynamy działać. Potem przychodzi konfrontacja efektów treningowych z naszym mózgiem i zazwyczaj przegrywa, a my odbijamy piłeczkę i mówimy, że jednak za ciężki, jednak się nie nadaje dla mnie, bo ręce bolą, nogi bolą, ogólnie przestało mi się podobać i nie mam na to tyle siły, ile potrzeba. Na pewno znacie i ten mechanizm… nagle plany treningowe przestają być takie ważne, a na pierwszy plan wychodzą inne priorytety życiowe – bo to nagle tyle pracy mam, że przez najbliższy miesiąc nie wytknę nosa zza biurka tylko jeść i spać, bo to nagle kolanko zaczęło boleć, więc na dwa tygodnie muszę odpocząć… Po prostu KAŻDA wymówka jest idealna i w 100% przekonująca, aby przerwać trening, do którego już nie wrócimy, bo może jak dostaniemy następnego zrywu to zajmiemy się inną dyscypliną.

A kolejny zryw przychodzi z kolejnym oprzytomnieniem np przed lustrem, kiedy sukienka nie chce się zasunąć albo kiedy odkrywamy obwisłą pupę, czy ramiona od wewnątrz… Kiedy nachodzi nas refleksja jak to było kiedyś, jak dobrze się czułem, młodo i lekko.

Błędne koło.